W domku zasiedliśmy na balkonie/tarasie, słuchaliśmy odgłosów morza, podziwialiśmy widok oświetlonych sąsiednich ośrodków, świętowaliśmy pierwszy miesiąc naszego małżeństwa. Towarzyszył nam kogut siedzący na krawędzie tarasu. Wkrótce pojawili się sąsiedzi, wypalili po papierosie na tarasie i sąsiad podjął nierówną walkę z zasłonami w oknie. Widocznie nie chciał, żebyśmy ich podglądali ;-) Walka trwała z 10 minut, bo zasłony pewnie od nowości nie były zasłaniane :) W końcu i my poszliśmy spać, ale nie dane nam było wyspać się tej nocy. O 4 rano (czyli jeszcze w nocy) spokojnie siedzący kogut dał popis swoich możliwości wokalnych. Po chwili znów dał głos, więc Agnieszka nie potrzebując zbyt wiele czasu do namysłu wyskoczyła nago na taras i machając rękoma oraz tupiąc dzielnie przegoniła koguta z naszego tarasu. Niestety o 5 usłyszeliśmy go ponownie, praktycznie tak samo donośnie, chyba z pod naszego tarasu. Tym razem Agnieszka chwyciła butelkę z wodą mineralną, okręciła się ręcznikiem i wybiegła zamordować prześladowcę. Jak donoszą miejscowe źródła żal jej się zrobiło... butelki z wodą, więc chwyciła kawałek dachówki i celnie trafiła koguta w ogon :) Ale raz przerwany sen ciążko było odzyskać. I gdy o 6-tej dało się słyszeć głos koguta z dalszej odległości, to oboje słyszeliśmy go bardzo dobrze.
Zmęczeni nocnymi atrakcjami poszliśmy na śniadanie. Już po chwili odezwała się wiertarka - widać robią jakiś remont, szkoda tylko, że nie globalny. Zgłosiliśmy obsłudze problem z kogutem, jak również stosowny mail poszedł do firmy ITM.