Ledwie ruszyłem w drogę, jak zaczęło lać. Trudno się było zdecydować, którędy jechać. W końcu uznałem, że w deszczu może i tak niewiele skorzystam z trasy nadmorskiej, tak więc trzeba wybrać szybszą drogę. Próbowałem jeszcze po drodze kupić mapę, ale nigdzie nie było :) Wreszcie autostrada (prawie). Po ok. 100 km szukam noclegu. Kicha. Następne 100 km. Jeden motel pełny. W samym centrum jest miejsce (35$). Rzucam rzeczy, schodzę do baru, zamawiam piwo i robię notatki. Zaczyna padać, idę po drugie piwo. Jakoś odpowiadam jednemu gościowi, że po niemiecku albo po polsku i ... przy następnych 3 piwach rozważamy, co warto ziwdzić w Australii i nie tylko. Kontakty wymienione :) Czas spać!