Mleko na śniadanie, bo żadnych świeżych bułek w sklepie nie zauważyłem. Idę nową drogą, mogę podziwiać Anzac Bridge. Potem już tradycyjnie ;-) Kings Wharf z muzeum morskim / marynarki. Nade mną przejeżdża Monorail. Przechodzę cały most (zachodnia strona tylko dla rowerów). Oprócz 8 pasów dla samochodów są jeszcze 2 tory kolejowe. Harbour Bridge ma szerokość 49 metrów, co sprawia, że jest on najszerszym mostem na świecie w swojej kategorii. Most zbudowany w ramach robót publicznych. Budowę mostu rozpoczęto w 1923 roku. Oficjalne otwarcie miało miejsce 19 marca 1932 roku. Most wykonany jest ze stali, betonu i granitu. Jego długość wynosi 1150 metrów, natomiast główne przęsło liczy 503 metry.
Na Circular rozbrzmiewa muzyka, głownie aborygeńska - w domu dopiero sprawdzę, co jest na płycie ;-) Ogród Botaniczny prawie w centrum to bardzo miła rzecz. Tym bardziej, że można korzystać bez ograniczeń, za darmo i także z trawników (!). Ładny widok na operę z ogrodu. Przy cyplu i krześle Mrs M. oczywiście tłumy Japończyków. Cała gromadka krzyczy coś do siebie, fotografuje i leci dalej. Jak ten czas leci, już po 16-tej, więc muzeum sztuki (choć niedaleko) trzeba zostawić na piątek (ma być chłodniej).
Podążam do Chinatown. Nie jest może zbyt duże, choć oczywiście knajpy azjatyckie są w całym mieście. Trudno się na coś zdecydować, ale w końcu jeść (podobno) też trzeba. I tak ukradkiem słońce schowało się za horyzontem. Trzeba będzie upolować jutro operę w promieniach zachodzącego słońca. W kraju grono czeka na kolejne fotki, więc teraz kafejka internetowa. Powrót do schroniska i spać.