Wstaliśmy wcześnie (już o 7-ej), bo od 8:00 miejsce parkingowe przy ulicy robiło się płatne. Zresztą ostatni dzień z samochodem do dyspozycji, więc trzeba to wykorzystać.
Jasio już wczoraj sugerował, że jedna karta do drzwi (do windy i do pokoju), to chyba za mało. Rano spotkałem Jasia koło łazienki. Zaczął szukać karty, żeby mi ją przekazać, i wreszcie rzucił: jedna karta to za mało. I szybko poszedł do recepcji. Byłem nieco zdziwiony, ale po wejściu (z Jasiem) do pokoju wszystko stało się jasne - na łóżku leżała karta :)
Pojechaliśmy do Palmerston z zamiarem zobaczenia morza. Jasio pilotował i wkrótce dojechaliśmy do... Darwin :) Ładne są takie miejscowości jak Palmerston, całe w zieleni, niskie, płaskie domy, rzadko piętrowe, zwykle parter na palach. A na ulicach przynajmniej połowa samochodów z napędem 4x4.