Dzień Kobiet uczciliśmy wędrówką rowerową (w sumie w Polsce jeszcze była noc :). Jechaliśmy od portu wzdłuż wybrzeża, najpierw Esplanade, przez malownicze i bajkowe osiedle koło Mariny, przylądek Myilly, obok kasyna w kształcie ściętej piramidy, koło plaży Mindil, Fanny Bay i Vesteys, mijając kolejne piękne wille, aż do parku i muzeum na East Point. Słońce prawie nonstop, więc mimo kremu ochronnego skóra zmieniła barwę. Niestety nie wszędzie :) Może więc zrobię sobie wolny dzień na opalanko? W powrotnej drodze ciężko było usiedzieć na siodełkach - brak treningu ;-)
Chyba już wiem, jak obsługiwać przenośny dysk ;-) Znowu ponad godzinę spędziłem w internecie. A potem samotny spacer w deszczu. I piwo :)