Niedzielny poranek. Pływanie jeszcze przed śniadaniem. Potem myszkowanie po sklepach z pamiątkami. Hmm... może to ostatni spokojny dzień ;-) i może warto więc na spokojnie coś kupić? Tym bardziej, że tu jest jakby po sezonie (więc powinno być taniej :).
Jadę busem do Rapid Creek Market. Sprzedawcy już się zwijali - tutaj można kupić głównie owoce, warzywa i kwiaty. Inne stoiska w mniejszości. Ale shake z owoców (+ mleko + lody + miód) wyborny (4 $). Ledwie doszedłem do plaży... nieee.. nie z powodu napoju :) i spadła przelotna ulewa. Myślałem, że chmury pójdą w głąb lądu i wyjdzie słońce. Niestety burza wróciła i nie zanosiło się na poprawę pogody, więc trzeba było wracać. Po drodze widziałem na plaży 2 meduzy - ogromne i to pewnie te niebezpieczne. Uzupełniam zapasy w sklepie i wracam busem do centrum. Zaglądam ponownie do pamiątek i wracam z kilkoma :) Jeszcze krótki spacer i czas na pakowanie. Bym zapomniał - znów internet :)