Noc niespokojna. A to trzeba klimę wyłączyć, a to okno otworzyć. To znowy Aga okno zamknęła :) Po 9-tej trzeba było w końcu wstać, by zdążyć na śniadanie :) gdzie spotkaliśmy Włodka, a później dołączyła jego żona. Lekkie śniadanko, ale głodni nie wstaliśmy od stołu. Za to widok... marzenie!!! :-]
Pożyczyliśmy skuter i z Włodkiem i Małgosią ruszyliśmy na podbój wyspy. Najpierw rzut oka na całą wyspę z restauracji , gdzie też była mała przekąska (pancake z bananem za 120 batów). Potem Magic Garten, czyli wąwóz z różnymi kamiennymi figurami. W planie był wodospad i słonie, ale Włodek się rozpędził i pojechaliśmy nieco za daleko. Zdecydowaliśmy więc podjechać jeszcze kawałeczek, by obejrzeć skały genitalia. Męskie zostały szybko zlokalizowane, ale z żeńskimi było trudniej. Wytypowaliśmy co najmniej dwie skały, ale później zobaczony plakat wskazywał na zupełnie inną skałę :-D Był to też jedyny moment wciągu dnia, gdy zza chmur wyszło piękne słońce. Na bazarku nic ciekawego, za to gość w przewoźnym bufecie oferował chyba ze 30 rodzajów bananów bądź ananasów w naleśnikach. Agnieszka wzięła banan z cynamonem, a ja przetestowałem naleśnika z bananem i serem polanym zagęszczonym mlekiem kokosowym. Pycha :) W drodze powrotnej nakarmiliśmy słonie i sfotografowaliśmy wodospad (Waterfall 1, 18 m wysokości). Na deser był sok w kokosie pod całkiem sporym pająkiem ;-)
W hotelu Agnieszka zażyła kąpieli w basenie, potem sesja foto na plaży, kolacja w ulubionej knajpie, piwo wzięte na kredyt i towarzyskie spotkanie w domku A21 :)