Geoblog.pl    juwicze    Podróże    Miodowy miesiąc    Extreme Speed Boat number 5
Zwiń mapę
2011
29
lip

Extreme Speed Boat number 5

 
Tajlandia
Tajlandia, Ko Phi Phi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10771 km
 
Zasadniczo piątkowy dzień był przewidziany na wycieczkę na wyspy Pi Pi (Ko Phi Phi). Jednak nie wyspy stały się główną atrakcją dnia :) Zacznijmy jednak od początku...
Nokia obudziła nas o 6:30. Agnieszka wskoczyła pod prysznic, a ja jakoś zwlokłem się z łóżka i wyjąłem z lodówki dostarczone wczoraj wieczorem śniadanie (jajecznica w postaci omletu, tosty, jakieś kawałki mięsa jakby nugetsy :) Zrobiłem herbatę i próbowałem zgrać zdjęcia z Olympusa, bo wczoraj padły baterie i nie dało się zrobić. Ostatecznie wrzuciłem na Asusa, zjadając przy okazji śniadanie.
Trasę pokonaliśmy skuterem w 40 minut i znaleźliśmy się pod biurem podróży, gdzie miał na nas czekać bus. A tu... pusto i cisza. Hmm... Poczekaliśmy trochę i skoro nie zabraliśmy telefonu, to Agnieszka przeszła wzdłuż ulicę, by znaleźć automat telefoniczny. Były nawet dwa rzut beretem, ale żadnego nie udało nam się uruchomić. Busa nie było już dość długo jak na warunki tajlandzkie i już prawie zwątpiliśmy w ich zmysł organizacyjny, gdy pojawił się nasz bus. Kierowca (chyba Japończyk albo coś podobnego ;) miło wyjaśnił, że nie było nas punktualnie o 8-ej, więc pojechał zebrać resztę i wrócił po nas :) Po chwili mknęliśmy nowym, super wypasionym minivanem Hyundai'a w stronę portu.
Tu dostaliśmy czerwone opaski na nadgarstki i po kilku minutach grupa z białymi opaskami ruszyła na łódź :D Nie przeszkodziło to niektórym z naszej grupy do nich dołączyć (odruch stadny?). Wkrótce i my wsiedliśmy na łódź zostawiając przed wejściem obuwie. Nie do końca przemyślawszy decyzję usadowiliśmy się na dziobie, razem z czwórką Rosjan i czwórką Azjatów (może z Japonii).
Mister Egg (nasz przewodnik ;-) poinformował o planie wycieczki i zasadach panujących na łodzi. W szczególności na pokładzie mamy do dyspozycji napoje, ale my na dziobie mamy o nie wołać, bo chodzenie może zaburzyć równowagę łodzi. Wkrótce nabraliśmy przelotowej... przepraszam: podróżnej prędkości :) Wyprzedzaliśmy wszystko po drodze, nawet gdy wypłynęliśmy z zatoki i morze nie było już takie spokojne. Tak więc zdarzało nam się odrywać od naszych miejsc siedzących, gdy łódź odpowiednio wyskoczyła na fali.
Po około 40 minutach byliśmy już na Phi Phi Ley w zatoce Maya Bay znanej z filmu "Niebiańska plaża". Tłumy ludzi na plaży i kilkanaście różnych łodzi w zatoce, część przy brzegu w niczym nie przypomina tej filmowej plaży ;-) Zrobiliśmy spacer na drugą stronę, a po powrocie - gdy nadszedł czas wejścia na statek - niebo nagle się zachmurzyło i lunął rzęsisty deszcz. To był jedyny moment, gdy plaża nieco opustoszała ;-) Po 10 - 15 minutach przestało padać i przepłynęliśmy do Pileh Lagoon oraz do Monkey Beach, gdzie próbowaliśmy karmić małpy. Większość jednak była już o tej porze dość najedzona i spokojnie reagowała na kolejne porcje bananów. I wreszcie nadszedł czas nurkowania i podziwiania rafy koralowej. Moja maska miała jakiś defekt i przepuszczała wodą, więc musiałem wrócić na łodź, by ją wymienić. Oddałem więc Olympusa Agnieszce i już nie odzyskałem ;-) Czas szybko mijał i trzeba było wracać na łódź zostawiając kolorowe rybki pod wodą.
Smaczny tajski obiad zjedliśmy na Ko Phi Phi Don w zatoce Tonsal. Chwila odpoczynku, można skorzystać z prysznica czy toalety (free) i ruszyliśmy dalej. Ekipa "dziobowa" w komplecie, a morze wcale nie chce być spokojniejsze. Rzucało nami jeszcze mocniej niż w stronę wysp Pi Pi. Na dodatek wyraźnie wpłyniemy za chwilę w strefę opadów. Zaczęło zacinać, Mister Egg podrzucił nam kamizelki kuloodporne ;-) a wokół było widać tylko szarą ścianę. Nawet nasz kapitan zdjął różowe... ups czarne okulary, ale prędkości nie zmniejszył :) Tak więc nadal odbywaliśmy skoki i loty, by potem z hukiem spadać na ławy. Wreszcie po 15 minutach przestało padać, a po kolejnych 10 dopłynęliśmy do wyspy Koh Khai. To taka nieduża wysepka przewidziana na relaks dla turystów: załoga oferowała napoje oraz owoce (ananas i arbuz), a za 150 batów można było skorzystać z leżaka pod parasolem. Toaleta niestety płatna 20 batów. Próbujemy nurkować, ale po pierwsze w wodzie kamienie i ciężko przejść na głębszą wodę, po drugie woda nieco mętna, po trzecie to chyba nie jest dobre miejsce do podziwiania rafy. Późniejsze oględziny planu imprezy potwierdzają przypuszczenie, że nurkowanie powinno być jeszcze w jednym miejscu, ale pewnie z powodu pogody ten punkt odpadł. Obchodzimy wysepkę i zbieramy muszle. Obserwujemy jak turyści z innych łodzi mimo niemal kompletnego ubrania (długie spodnie, koszule itp.) muszą brnąć przez wodę i ze 40 metrów, by wejść na pokład. Mister Egg uspokoja: poczekajmy, aż odpłyną i nasza łódź będzie mogła podejść bliżej. I rzeczywiście dobija niemal do brzegu, mamy do przejścia w wodzie może 4 metry. O ironio, prawie wszyscy u nas w strojach kąpielowych... :D
Kapitan nie daje za wygraną i znów zaczynamy walkę z falą :) Tym razem mamy już niedaleko, a ostatnia prosta to już spokojne wody zatoki, więc tam po prostu lecimy śmigiem :D
Wysiadamy szczęśliwi, odnajdujemy swoje obuwie, zamawiamy film z ekspedycji i zostajemy odnalezieni przez naszego kierowcę :) Odwozi nas do naszego skutera, gdzie przed dalszą drogą zjadamy po pancake'u z bananem. Agnieszka ciągle liczy na moją wersję, czyli banan + ser :) Ale tu też nie dało się zamówić :/ Jeszcze chwila i ochroniarz otwiera nam bramę, a my możemy wreszcie wziąć prysznic...
Agnieszka jeszcze teraz w łóżku "buja" się razem z naszą łodzią Extreme Speed Boat number 5.... ;-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (28)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
juwicz senior
juwicz senior - 2011-07-29 18:52
Ciekawe co dalej ? czy o Was zapomnieli czy się spóźniliście?
 
juwicze
juwicze - 2011-07-30 05:56
Czyli osiągnęliśmy niezamierzony efekt wzmagający napięcie u czytelników :) Podczas korekty literówek padł internet w pokoju i nie zauważyliśmy utraty większej części wpisu :)
 
juwicz senior
juwicz senior - 2011-07-30 10:25
Wycieczka piękna ale jak "obóz przetrwania Jacka Pałkiewicza". Najfajniejsze małpy takie jak na Gibraltarze.
 
JustynaMi
JustynaMi - 2011-07-30 13:16
Ciociu, Wujku :) pozdrowienia od Justyny i Michała. Bawcie się dobrze i liczymy że po powrocie podzielicie się z nami wrażeniami na żywo. Kurcze ten czas tak szybko leci. Dzień w dzień obserwujemy bloga i już tak długo tam siedzicie, a cały czas macie nowe atrakcje. Strasznie Wam zazdrościmy. Bawcie się dobrze i cykajcie dużo zdjęć szczególnie pod wodą:)
 
mirka66
mirka66 - 2011-07-31 19:21
Napisze tylko ..... pieknie,pieknie,pieknie.Tylko pozazdroscic.
 
Ania
Ania - 2011-08-02 20:36
Widoków podwodnych baaaardzo zazdroszczę....
ale rejsu wcale a wcale.
 
 
juwicze
Juwicze
Agnieszka i Jerzy Wartałowicz
zwiedzili 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 521 wpisów521 215 komentarzy215 4843 zdjęcia4843 1 plik multimedialny1
 
Nasze podróżewięcej
05.09.2024 - 22.09.2024
 
 
27.05.2022 - 01.06.2022
 
 
27.06.2021 - 10.07.2021