Korzystając z pobudki zorganizowanej przez Amelkę, zebraliśmy się wcześniej i już po 9-tej byliśmy na plaży. Miejsce mogliśmy wybierać praktycznie do woli. Pierwsi plażowicze zaczęli się schodzić dopiero po pół godzinie. Słońce bez jednej chmurki i chłodzący nieco, dość silny wiatr od morza. Sama woda wydawała się chłodna, ale po kilku minutach spaceru uczucie chłodu gdzieś znikało. Mimo to jedynie zanurzyłem się po szyję - poczekam z pływaniem na lepsze warunki. Agnieszka była bardziej spragniona kąpieli, choć żeby popluskać się trzeba było najpierw sporo przejść - głęboka woda zaczyna się daleko od brzegu :)
Może jutro warto pomyśleć o bardziej ustronnym miejscu - nawet jak wokół jest dużo miejsca, to zawsze może przytelepać się grupa włoskiej młodzieży i usiąść tuż obok. I niekoniecznie zachowywać się bardzo cicho...
Po 14-tej już mieliśmy dość plażowania i wstąpiliśmy do najbliższej restauracji Madonna. Kelner polecił Agnieszce rybę, a najlepiej platerę ryb dla dwojga. Zamówiliśmy. Ryby właściwe były w liczbie 3 sztuk, z czego 2 bardzo smaczne (jedna szczególnie). Z innych ryb były kalamary i te ze szczypcami... no, nie raki... kraby! Wszystkie w dwóch wersjach, czyli z grilla i w panierce. Te w panierce cieszyły się większą popularnością :) Agnieszka pierwszy raz musiała rozbroić kraba, by wydobyć ze środka mięsko. Poszło jej znakomicie :) Amelka zasnęła tym razem przed obiadem, więc trawiliśmy niespiesznie wspaniały posiłek. W końcu jednak poszliśmy się przejść w stronę portu promowego. Tak jak mi się wydawało można stąd popłynąć na wyspę KRK (półtorej godziny) za około 300 Kn (255 za samochód i po 37 od osoby dorosłej).
A w apartamencie zmiana pościeli i ręczników. Za oknem piękne niebo zachodzącego słońca, ale dziś zbyt zmęczeni słońcem, by podziwiać z lepszego miejsca.