Amelka po nocnym posiłku obudziła się dopiero o 7:30. I nim się zebraliśmy znowu zasnęła :) Niestety na godzinkę, więc mimo południowej pory trzeba się było ruszyć z domu. Podjechaliśmy więc do Loparu na lody (pyszne i duże porcje po 6 Kn za kulkę), a potem podeszliśmy nad plażę, gdzie Amelka znowu zasnęła na trochę. Na naszą plażę dotarliśmy w końcu koło 14-tej, więc było już nieco luźniej. Rozłożyliśmy namiot w fajnym miejscu, w niejakiej odległości od innych. Na szczęście dziś nie wiało, więc można było nie przyszpilać namiotu (co było by trudne ze względu na cienką warstwę piasku :). Dokonaliśmy wodowania statku wodnego w postaci dmuchanego materaca i Amelka została pierwszym kapitanem tej jednostki pływającej. Nie była jednak pozytywnie nastawiona do pływania pośrednio czy też zanurzania się bezpośrednio w wodzie. Choć woda była zdecydowanie ciepła. Może innego dnia będzie bardziej chętna....
Agnieszka natomiast nie wzgardziła zielonym "statkiem" i wypływała co jakiś czas w rejsy po zatoce, zręcznie lawirując między golasami. Ja preferowałem pływanie bez materaca, co wymagało - jak już wspomniałem - sporego spaceru po wodzie, aż głębokość morza gwarantowała nie obijanie kolanami o dno ;-) Amelka spała dziś w ciągu dnia zdecydowanie za mało, więc szybko się męczyła / nudziła. Zwinęliśmy się z plaży wcześniej niż planowaliśmy i pojechaliśmy do siebie. Po 18-tej stawiliśmy się w restauracji naszego gospodarza i zamówiliśmy mięsną platerę z grilla (190 Kn). Amelka zasnęła jak tylko jedzenie wjechało na stół. Po smacznym posiłku podziwialiśmy zachód słońca, a gospodarz tradycyjnie uraczył nas kawałkami ciasta i wódką. Nasze maleństwo zasnęło na dobre i po przeniesieniu do łóżeczka wcale nie ma zamiaru się obudzić.