Tym razem bez wątpliwości trafiamy do hotelu, zrzucamy rzeczy i jedziemy w miasto. Widzimy drogowskaz Cytadela i postanawiamy ją zdobyć. Udaje się nam znaleźć miejsce parkingowe niedaleko szczytu wzniesienia i idziemy podziwiać panoramę miasta. Amelka jeszcze przed chwilą prawie spała, ale teraz czujnie się rozgląda - zwiedzanie koniecznie z nią ;-)
Jedziemy do informacji turystycznej na drugą stronę Dunaju. W linii prostej to 1,2 km, ale Nokia wyznacza bardzo skomplikowaną i długą drogę. To pewnie przez te nakazy jazdy na wprost albo co najmniej zakazy skrętu w lewo :) Zostawiamy więc samochód w piętrowym garażu koło hotelu Novotel Palace (po 440 Ft za godzinę, gotówką), kupujemy 24-godzinne bilety na komunikację (po 1550 Ft, chyba można płacić kartą) i dojeżdżamy do informacji metrem. Przy okazji jest to pierwsza podróż metrem Amelki, bo po Warszawie zawsze jeźdżiła w samochodzie :)
W informacji turystycznej nic ciekawego nie znaleźliśmy. Ruszyliśmy kupić coś do jedzenie. Wkrótce natknęliśmy się na stoiska z ciekawymi wypiekami. Na ostro było coś w rodzaju pizzy / zapiekanki - tylko ciasto było jakieś inne :) A na słodko tuleja z ciasta (po 900 Ft) obsypywana na życzenie kokosem (mniam :), cynamonem (mniam :), orzechami itp. Wszystko świeże i jeszcze gorące :)
Objadając się doszliśmy do rzeki, gdzie już czekały podświetlone wszystkie ważne i mniej ważne budynki i mosty. Ruszyliśmy w stronę Parlamentu. Urodzajny to weekend w młode pary: wczoraj w Zagrzeniu chyba 4 widzieliśmy, dziś kolejna. Amelka mimo wielu bodźców dookoła w końcu padła. Nic dziwnego - mało dziś spała w podróży. My zaopatrzyliśmy się jeszcze w bilety na przejazd autobusem turystycznym i podążyliśmy do hotelu.