Hotelowy internet nie zaczął działać. Opuszczamy gościnny Zagrzeb i kierujemy się w stronę Węgier. Pogoda dopisuje, nie spieszymy się, więc ponownie wybieramy niepłatną wersję drogi. Ruchu na niej prawie nie ma i po dobrej godzinie jesteśmy na granicy. Błyskawiczna kontrola dokumentów i już mkniemy po węgierskiej autostradzie. Robimy krótki postój na karmienie Amelki i postanawiamy przynajmniej zobaczyć z bliska Balaton.
Zjeżdżamy więc do Siofok. Marzy nam się knajpa nad brzegiem, ale chyba nie będzie łatwo. Nad brzegiem głównie są jakieś ośrodki bądź hotele. Po drugie większość sprawia wrażenie nieczynnych. Ja kto? W niedzielę? No tak... okazuje się, że sezon trwa tutaj do 15 września. Jest więc cicho i spokojnie, choć po Balatonie pływa trochę żagłowek. Skoro nie da się nad brzegiem, to siadamy w restauracji, gdzie w menu są ryby. Agnieszka zamawia Forelle z migdałami (skusiła się na migdały, oczywiście Forelle to po niemiecku, bo po węgiersku to nawet trudno zapamiętać, później sprawdzam - to pstrąg :) a ja rybę na sposób węgierski (czyli z cebulą, papryką i pomidorami). Smacznie i w cenie 7250 Ft (kartą).
Do takich cen to trzeba się trochę przyzwyczaić ;-) Tankujemy też tutaj, bo jest taniej - 446,90 Ft za litr, podczas gdy na autostradzie dochodzi do 470 Ft.