Nie sądziłem do tej pory, że Włosi tak lubią tunele. Już nad jeziorem Como dało się zauważyć, a i dzisiaj autostrada od Genui w stronę Toskanii przebiegała co chwila przez krótszy lub dłuższy tunel. Ale żeby nie było za nudno ad hoc podjęliśmy decyzję, by odwiedzić Portofino. Droga okazała się wąska, kręta i o sporym natężeniu ruchu. Ale warto było, choć z braku miejsc na końcu drogi i ze względu na śpiącą Amelkę ograniczyliśmy się do podziwiania zza szyb samochodu :)
Na autostradie tym razem trafiliśmy na korek - wszystko wskazuje na brak umiejętności części kierowców: oba pasy autostrady zachowywały przjezdność a roboty drogowe w sobotę nie były prowadzone :(
Mimo to dojechaliśmy na miejsce prawie o czasie (ok. 17:40). Potrzebne było tylko niewielkie wsparcie telefoniczne, by przebyć ostatnie kilkaset metrów. Warto też posiadać umiejętności prowadzenia pojazdów po wąskich, krętych i stromych drogach. Za to widok z "posiadłości" jest na całą okolicę naprawdę super! Dwie sypialnie, dwie łazienki, kuchnia z pokojem dzienym i olbrzymi taras. Cykady w gratisie dopełniają obraz ;-) Na szczęście wieczorem cykady cichną :) W zamian brak jest internetu (do czego można się przyzwyczaić w Indonezji czy Tajlandii) i pozostanie uzupełniać bloga przy okazji wycieczek do "cywilizacji" ;)
Rozpakowaliśmy się, przekąsiliśmy i zdążyliśmy (ja z Agą) skoczyć po drobne zakupy do marketu :) Reszta wieczoru spędzona na tarasie, gdzie dobiegały najpierw odgłosy z boiska a potem z disko.