Z nieba zaczyna pokapywać, więc to odpowiedni moment, by wezwać transport ;-) Umawiamy się we wsi przy asfalcie i na spokojnie dojeżdżamy tam przed deszczem. Kilkanaście sekund później zaczyna padać, więc chowamy się pod drzewem przy drodze. Po kilku minutach pojawia się Aga, która próbowała wyjechać nam naprzeciw a my przecież objechaliśmy jezioro wokół :)
Rowery dzieci mieszczą się w bagażniku a mój ląduje na dachu. Szybko i sprawnie :) Nadal pada, ale pod domkiem nieco przestaje, więc spokojnie się wypakowujemy z rowerami.
Rowerami przejechaliśmy dziś 10,1 km.