Pięciobój nowoczesny ;-)

Dziś do Bled dojeżdżamy jeszcze inną trasą przez góry. To żeby nie było nudno ;-) Próbujemy zaparkować w centrum miasta, najpierw zażyczyli sobie 25€ za cały dzień (albo 15€ za 4 godziny) - podziękowaliśmy. Na miejskim parkingu było 6€/godz. Pojechaliśmy na drugą stronę jeziora (za zamek) i tam znaleźliśmy parking za 3€/godz. Można zapłacić kartą lub przez aplikację - tutejsza aplikacja pobiera niestety prowizję 0,45€ za każdą godzinę. Płacimy kartą na miejscu i w razie potrzeby dopłacimy przez aplikację :-)

Mamy dzień sportu, bo jezioro Bled jest bazą dla sportowców olimpijskich. Nasze dyscypliny:
- chodzenie
- pływanie łódką
- wspinaczka górska
- strzelanie fotoaparatem do celu
- jedzenie (kto więcej ;-)

Po krótkim spacerze słońce nieco rozgoniło chmury i zrobiło się na tyle ciepło, że wypożyczyliśmy łódkę. Za 4-osobową zapłaciliśmy 25€, w promocji dostaliśmy 15 minut (do taryfowej godziny) i stwierdzenie, że jak się spóźnimy, to będzie też ok :-) Była również informacja, że godzina nam spokojnie wystarczy do wyspy i z powrotem. Faktycznie na spokojnie zdążyliśmy nawet zwiedzić wyspę, choć do kościoła i na wieżę nie zajrzeliśmy (trzeba wykupić bilet). Było na tyle ciepło, że widzieliśmy też chętnych na kąpiel w jeziorze. Ci mniej przewidujący pływali nago.
Jak wiadomo pływania wzmaga apetyt, więc zajrzeliśmy do najbliższej restauracji Zaka. Była pizza margerita, pizza z krewetkami i mozarellą, cevapcici z musztardą, białym serkiem i ajvarem. Naprawdę bardzo smaczne!
Z pełnymi żołądkami raźniej (co nie znaczy łatwiej) było zdobywać pobliski szczyt -> Mala Osojnica (685 m). Są w okolicy wyższe szczyty, ale widoki są najlepsze po drodze na szczyt oraz z samego szczytu Malej Osojnicy. Podejście wymaga nieco wysiłku, ale skoro Makary dał radę, to bardzo ciężko nie jest ;-)

Zdjęcia (22)

Komentarze (0)