Na śniadanie - kto zgadnie? - naleśnik z bananem :) i o 9:00 wyjazd do Padang Bai (Rp 120.000). Trasę już częściowo znaliśmy, z ciekawszych miejsc dalej było Ubud pełne galerii i sklepów z wyrobami artystycznymi. Bardzo ładne miejsce (zza szyby minibusa), ale za dużo turystów na pierwszy rzut oka. W porcie próbowano nas naciągnąć na zakup biletów, ale Agnieszka dzielnie poprowadziła nas prosto do kasy promowej. Spokojnie zdążyliśmy na prom o 13:00 (Rp 31.000). Potem było 4 godziny męczarni z muzyka głównie metalowa, ale nie zrezygnowaliśmy z miejscówki, bo był tam nawiew klimatyzacji :) i znak zakazu palenia. Na Lombok dopłynęliśmy o 17:00 i oczywiście "miejscowi" twierdzili, ze nie ma jak się dostać do dworca autobusowego czy też do celu podroży, oferując jednocześnie przejazd za co najmniej 100.000 Rp od osoby. Za terenem portu prawie udało nam się znaleźć minibusa za 25.000, ale "mafia" zrobiła swoje i momentalnie cena skoczyła do 25.000 od osoby. Ostatecznie ruszyliśmy na motorach (jako pasażerowie) po 20.000 za motor. Dojechaliśmy do terminalu autobusowego, przy czym Agnieszka wcześniej, bo mój rumak zgasł pośrodku wielkiej kałuży na drodze (jak po ulewach w Warszawie). Zresztą tu też padało podczas jazdy :) Na dworcu udało nam się znaleźć chyba tylko dzięki naszym telefonom komórkowym ;-) Poza tym na dworcu nie było już żadnych odjazdów autobusów, a miejscowi chętni do podwiezienia w dowolne miejsce twierdzili, ze hotelu w okolicy nie ma. Nie zważając na trudności poszliśmy coś zjeść, bo przecież wczesnej nie było czasu. Byliśmy jedynymi gośćmi, ale obsługa stanęła na wysokości zadania. Otrzymaliśmy też wskazówkę jak dojść do najbliższego hotelu w odległości ok. 1 km. Zresztą po 300 metrach podjechał do nas samochód i kierowca zaproponował darmowa podwózkę do hotelu. Trafiliśmy akurat na właściciela hotelu! :) Za Rp 120.000 dostaliśmy pokój z klimatyzacja, balkonem, tv, łazienką i herbata na śniadanie.
P.S. Przperaszam za brak polskich ogonkow - nie moge ustawic w Windowsach ;-) - już nieaktualne ;-)