Tradycyjnie już pobudka o 7:00 i przejazd na dworzec w poszukiwaniu okularów Jasia. The Ghan jak na złość spóźnił się 30 minut i jeszcze ciągnęły go jakieś obce "lokomotywy" - nici z fajnych zdjęć. Okularów nie znaleziono. Zajeżdżamy jeszcze do centrum zobaczyć kopalnię opali ;-) Jasio kupuje flagę, ja fotografuję okolice parlamentu. I ruszamy. Na przedmieściach zakupy. Sushi na późne śniadanie! Pycha :)
Kawałek autostrady, a potem normalna droga. Daleko. Tak więc do gór Gremlinów ;-) docieramy późno. Widzimy stada kangurów. Podziwiamy wodospad MacKenzie. Ale na zachód słońca zdążamy, do Balkonów. Fantastyczne widoki! Już po ciemku krętą drogą zjeżdżamy do do Halls Gap. Jedziemy dalej. Z przeciwka nadjeżdża samochód. Zmieniam światła i nieco zwalniam. Gdy prawie się mijamy wyskakuje przed naszą maskę kangur. Hamulce do dechy, żadnego pola manewru, uderzamy centralnie. Nie było szans... :(
Jedziemy dalej. Co jakiś czas widać na poboczu kangury. Znów jeden wyskakuje. Hamuję, zjeżdżam, uderza z boku. Tym razem bez strat. Znajdujemy nocleg: super domki. I mamy osobne sypialnie :) TV, DVD, video, w pełni wyposażona kuchnia, kominek i klima. Można by zostać na dłużej... ;-)