Pobudka o 7:30. Za oknem zachmurzenie. Śniadanko, regulujemy opłaty (11.756 batów, w tym hotel 5x1300, skuter, dodatkowe jedzenie, pranie). O 8:40 przyjeżdża po nas nieoznakowany pick-up. Nówka sztuka :) Dojeżdżamy do portu, gdzie nasz kierowca wymienia gotówkę na bilety dla nas. Obsługa wskazuje najbliższy autokar jako środek transportu. Hmmm... dziwne, przecież musimy wydostać się z wyspy. 9:30 - wszyscy zapakowani, ruszamy i dojeżdżamy te 200 m do promu :) Wysiadamy i już normalnie wsiadamy na prom (na bilecie jest cena 150 batów), a autokar z plecakami też wjeżdża. Prom rusza o 10 i monotonnie płynie w kierunku stałego lądu. Po ponad 2 godzinach znów przesiadka do autokaru i jedziemy do Suratthani. Tu podział podróżnych na spieszących się na lotnisko, jadących do Krabi i bliżej nieokreśloną resztę. Podobno nasz autobus będzie za 15 minut.
O 14-tej ruszamy nieco rozklekotanym autokarem do Krabi. Wentylacja ledwo pracuje, ale w razie czego być może zostaną uruchomione dwa wentylatory zamontowane w suficie miedzy siedzeniami ;-) Szyba boczna popękana, na szczęście trzyma się dzięki reklamie :) Dodatkową atrakcję są teledyski z napisami w trybie karaoke, więc może nawet nauczymy się wymawiać "robaczki". Wyjechaliśmy w końcu z miasta, ale szybko zjechaliśmy z głównej drogi na Krabi i Phuket. Mamy okazję poznać bliżej boczne drogi i mieszkańców, gdyż autobus zabiera tubylców (m.in. dzieci ze szkoły). Jest też podział kompetencji: kierowca jest od kierowania, a bilety sprawdza i sprzedaje całkiem osobny gość.
Podczas jazdy rozpogodziło się zupełnie. Czyli bilans pory deszczowej jak do tej pory jest taki, że raz była solidna ulewa w Bangkoku i kilka kropel na Ko Samui. Tiaa... to polskie lato powinno nazywać się porą deszczu, a zima porą śniegu :-D
O 18-tej dość bezceremonialnie wysadzili nas przy wjeździe do Krabi, wyrzucając plecaki na pobocze. To akurat w ogóle mi się nie spodobało... Po chwili podjechał pick-up przerobiony na taksówkę wieloosobową i zabrał wszystkich z autobusu do miasta. My do City Hotel Krabi zapłaciliśmy po 30 batów. Po paru minutach byliśmy na miejscu, w hotelu wszystko ok, pokój w porządku, choć daleko mu do Am Samui Resort ;-) No ale i cena jakby inna :) Za 5 noclegów policzono nam 2700 batów (płatne kartą w internecie). Pokój z klimą, tv i łazienką. Okno też ma :) I okno na świat też (WiFi :) Rzuciliśmy rzeczy i poszliśmy wreszcie coś zjeść. Niedaleko znaleźliśmy włoską knajpkę, ale serwowała też na szczęście dania regionalne :)