Geoblog.pl    juwicze    Podróże    Miodowy miesiąc    Hot Springs
Zwiń mapę
2011
22
lip

Hot Springs

 
Tajlandia
Tajlandia, Khlong Thom
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10528 km
 
Z łóżka widzimy szare niebo. Agnieszka wstaje i mówi, że ulica mokra od deszczu. Włączam Asusa i prognoza na dziś jest na szczęście lepsza: pochmurno z przejaśnieniami, ale za to jutro ma być burza. Wychodzimy po 10-tej i jakoś tego przejaśnienia nie widać. Na skuterze jedziemy do "naszej" włoskiej knajpki. Jemy te same zestawy, co wczoraj. Pogoda bez zmian. Tak więc jechać na plażę? Płynąć na cypel Railay? Przy takiej pogodzie widoki raczej będą słabe... W notatniku mamy jeszcze spisany klasztor i gorące źródła. Sprawdzamy na mapie, jak dojechać i ruszamy.
Droga jest szeroka, po dwa pasy w każdą stronę. Ze 30 km. A potem już boczną, wąską drogą niecałe 10 km. Zaczynamy od gorących źródeł. Wjazd po 90 batów za osobę i jeszcze 5 za skuter. Kilkanaście metrów dalej parking i kramy, ale tu widać, że nie ma sezonu albo pogoda słaba - więcej zamkniętych niż otwartych i ogólnie pusto. Przechodzimy przez kontrolę biletów i udajemy się betonowym pomostem wśród zarośli nad wyraźnie parujący strumyk. Jeszcze kilkanaście metrów i strumyk tworzy nieduży kilkustopniowy wodospad, gdzie można zażyć ciepłej kąpieli. Ze względu na drogocenne załączniki w bagażu pluskamy się kolejno. Pochmurna pogoda sprzyja kąpielom w ciepłych źródłach. Mimo to tłumów nie ma. Niedaleko są jeszcze dodatkowo 2 baseny z ciepłą wodą dla tych, co nie lubią wodospadów ;-)
Ruszamy dalej w kierunku szmaragdowego jeziora. Tu za skuter biorą aż 20 batów, a za wejście na teren rezerwatu aż po 200 batów od obcokrajowców (tubylcy płacą 10 razy mniej). Po 800 metrach (na szczęście po płaskim) ukazuje nam się piękne jeziorko, udostępnione do kąpieli. A nasze stroje kąpielowe zostały w skuterze... :(
Zdezelowanym drewnianym pomostem idziemy dalej, do Blue Pool. Kolor ziemi wśród której przedziera się strumień jest obłędnie pomarańczowo-czerwony. Mimo licznych brakujących desek dochodzimy bez strat do błękitnego jeziorka. Jest urocze i rzeczywiście błękitne. Zakaz kąpieli, ale i tak strach by było wejść, bo dno tylko miejscami ma piasek. Tu nieco kropi deszczyk. Wracamy nad pierwsze jezioro. Nikogo nie ma, więc Aga wskakuje potowarzyszyć rybkom w wodzie :)
Droga powrotna na skuterze mija jakoś szybciej, może z powodu narastającego głodu ;-) Ostatecznie wybieramy miejscową knajpę w Krabi. Menu także w języku angielskim, więc nawet wiemy, co zamówimy. Nieco gorzej idzie dogadać się z miłą obsługą, która ma chyba rzadki kontakt z obcymi :) Agnieszka zamówiła ciasto z krewetkami (Shrimp Cake, 120 batów), a ja kurczaka z orzechami (120 batów) i "pata-taja" (makaron z dodatkami zawinięty w naleśnik, 65 batów). Wszystko bardzo dobre :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (18)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
juwicze
Juwicze
Agnieszka i Jerzy Wartałowicz
zwiedzili 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 521 wpisów521 215 komentarzy215 4843 zdjęcia4843 1 plik multimedialny1
 
Nasze podróżewięcej
05.09.2024 - 22.09.2024
 
 
27.05.2022 - 01.06.2022
 
 
27.06.2021 - 10.07.2021