Koło 14-tej zarządziliśmy odwrót i krętymi, wąskimi drogami przejechaliśmy krajoznawczo przez Lopar. Nim dojechaliśmy do Rabu, Amelka zasnęła w samochodzie (coraz lepiej jej to wychodzi). Chwilę potrwało nim znaleźliśmy wolny parking (człowiek nie pamięta, że trzeba minąć centrum i za szpitalem są parkingi (7 Kn za godz.). Przerzuciliśmy Amelkę do wózka, gdzie kontynuowała drzemkę.
Przespacerowaliśmy przez stare miasto Rabu, podziwiając stare kamienice, kościoły i widoki z murów miasta. Szybko jednak zaczęliśmy szukać czegoś do jedzenia, bo głód burczał w brzuchach. Minęliśmy kilka restauracji otwieranych o 18-tej oraz kawiarni z deserami i drinkami. Wybór padł na pizzerię. Nim pojawiła się gorąca na stole, Amelka postanowiła towarzyszyć nam przy posiłku: obudziła się i za wszelką cenę chciała dosięgnąć pizzy lub choćby talerza :) Potem zaczepiała uśmiechem, z wózka siedzących przy sąsiednim stoliku Niemców. Wszyscy mieli radochę :)
W drodze powrotnej zakupy na śniadanie i kolację, a potem jeszcze mały spacer do gospodarzy, dać dowody do meldunku. Przy okazji zjedliśmy lody i usłyszeliśmy, że jeszcze jeden dzień słabej pogody, a potem znowu słonecznie.