Amelka przywitała nas tradycyjnie o 6-tej. Dobrze, że to Agnieszka karmi i daje mi trochę pospać. Na śniadanie zjadamy zapasy z domu i ruszamy na plażę. Po drodze małe zakupy (coś na drugie śniadanie) i bez większych problemów znajdujemy parking niedaleko plaży Cyganka. I tu pierwsza zmiana: wjazd na parking 20 Kn (nikt tu wcześniej nie zbierał opłat). W sumie nic dziwnego: w pobliżu brak praktycznie jakichkolwiek miejsc do parkowania. Po krótkim błądzeniu (kilka lat minęło) jesteśmy na miejscu. Choć już wrzesień, to wcale pusto nie jest, a plaża jakby mniejsza (ale to z powodu przypływu). Namiot unieruchamiamy butelkami z piciem, aparatem i co tam jeszcze było pod ręką. Bo o wbiciu szpilek w piasek można zapomnieć - przynajmniej w wybranym przez nas miejscu :)
Poranek był słoneczny, ale z upływem czasu zerwał się wiatr i przyganiał coraz więcej chmur. Woda zdarzała mi się w Chorwacji cieplejsza, ale do temperatury Bałtyku było jej daleko. Jak zwykle różnica temperatury wody i powietrza (ok. 29 st. C) robiła swoje. Zanurzyłem Amelce stopy i specjalnie negatywnie nie reagowała, dopóki fala nie chlapała jej wyżej po nogach :) Gdy kolejną próbę po jakimś czasie wykonała Agnieszka, to Amelka po dotknięciu morza stopami od razu podkurczała nóżki :))) Jak na pierwszy dzień, to i tak dość wrażeń, Amelka nawet spała sobie w namiocie jakieś pół godzinki. Nawet nas pokropiło nieco, ale nie zachęciło nas to dzisiaj do kąpieli w morzu.