W necie znalazłem podpowiedzi, żeby skorzystać z parkingu Tronchetto. Nokia poprowadziła nas tam boczną drogą, tzn. wzdłuż torów kolejowych, więc na żadne korki się nie natknęliśmy. Jest to parking koło przystani. Do centrum miasta można się dostać tradycyjnie tramwajem wodnym (bilet jednorazowy 7 euro ważny 60 minut) lub do placu Roma kolejką za 1 euro od osoby. Wybraliśmy tramwaj (nr 2) płynący przez Canal Grande, ale nie wysiedliśmy przy placu św. Marka, tylko dopłynęliśmy aż do Giardini. Stąd spacerkiem (po huśtawkach) wróciliśmy na plac św. Marka. Sam tramwaj był bardzo zatłoczony, ale miałem strategiczną miejscówkę prawie przy wejściu i mogłem filmować oraz focić do woli :)
Choć to poniedziałek na placu św. Marka tłumy. Do bazyliki i wieży zegarowej (8 euro) kolejki zniechęcające do zwiedzania. Mimo ludzi chodzących w każdą stronę, gołębi latających, spacerujących po placu i karmionych przez turystów próbujemy zrobić zdjęcia i nakręcić ujęcia filmowe. Nie jest łatwo, bo wszystko jakoś obok siebie. Zbyt blisko. Bazylika, wieża zegarowa, pałac Dorżów, budynki wokół placu. Zmykamy i to najwyższy czas na obiadek. Tym razem korzystamy z menu turystycznego po 13 euro + napoje ekstra. Idziemy dalej i znów lądujemy na placu św. Marka. Tak to jest chodzić po Wenecji bez mapy :)
Obieramy kierunek na tymczasowy most drewniany, który został jak w Polsce na zawsze (ponte Accademia). Potem klucząc docieramy do najbardziej znanego mostu - ponte di Rialto. Gdy z uliczki wychodzi się na plac, to można być pewnym, że na tym placu znajdziemy jakiś kościół. Wszyscy są już trochę zmęczeni tym wędrowaniem, więc siadamy skosztować kawy i tiramisu. To ostatnie po raz pierwszy trafia się nam w postaci ciastka, a nie deseru w kieliszku :) Szymek i Amelka zjadają większą część.
Jeszcze kilka mostów i zaułków - jesteśmy na placu Roma, skąd kolejka bezobsługowa dowozi nas na parking. Po niecałej godzinie parkujemy pod hotelem. Dopytuję o darmowy internet dla urządzeń przenośnych i dostaję 12-godzinny vaucher do sieci WiFi :) Więc jednak: kto pyta, nie błądzi :)