W nocy nagle zbudził nas płacz Amelki, której nie odpowiadała całkowita ciemność (w Polsce dostępna chyba jedynie na działce). Gdy w końcu poszła dalej spać (w naszym łóżku), to Wiktor zgłodniał (więc też znalazł się w naszym łóżku). Mi udało się dotrwać w łóżku do 8-ej :)
Wkrótce po śniadaniu jakoś się zapakowaliśmy, wrzuciliśmy Witkora do nosidełka i ruszyliśmy w kierunku plaży. Wiktor po początkowych kilku trudnych minutach (pierwszy raz w nosidełku) przytulił się i albo zasnął, albo nic mu nie przeszkadzało :)
Najbliższą tuż przy ulicy i koło portu minęliśmy bez namysłu i poszliśmy wzdłuż wybrzeża. Po kilkudziesięciu metrach zmęczyła się Amelka, więc wróciłem po wózek :/ Wiktor zgłodniał :) Spacer zakończyliśmy na plaży Vela Draga. Mimo nadmuchania wieloryba Amelka nie zdecydowała się na pływanie dłuższe niż kilkanaście sekund. Posiedzieliśmy jeszcze trochę, wróciliśmy do apartamentu i pojechaliśmy na obiad. Spacer wzdłuż miejskiej plaży - sporo wylegujących się.
Uzupełniliśmy poziom paliwa w samochodzie, wykupiliśmy zapas napojów w Konzumie (ze zniżką) i przyjechali w końcu nasi przyjaciele :)
Dzięki temu wypróbowaliśmy basen, mamy internet i miło spędzamy wieczór w towarzystwie :)