Wąską a potem krętą i górską drogą kierujemy się do najładniejszej aczkolwiek nie bardzo starej latarni na wyspie (zbudowana w roku 1953). I choć jeszcze przed chwilą niebo pokryte było w znacznej części chmurami, to koło latarni niebo jest błękitne prawie wszędzie. Jest to też w oczywisty sposób bardzo dobre miejsce widokowe. Udaje nam się zrobić trochę wspólnych fotek, choć Wiktor woli rzucać kamyczkami, a Amelka stać na poręczach i chodzić po ścieżce. Postój był zdecydowanie zbyt krótki i Skarby niechętnie wsiadają do samochodu ;-)