Już w drodze powrotnej postanowiliśmy przejechać przez Gran Tarajal. I nagle odkryliśmy, że ślepe ściany domów pokryte są wielkimi malowidłami oczywiście o tematyce morskiej. Potem Amelka zauważyła plac zabaw, więc zaparkowaliśmy i dzieci miały możliwość wyładowania swojej energii ;-) Tu też plaża ma ciemną barwę piasku, ale dość łagodnie zanurzała się w oceanie. Przed odjazdem spróbowaliśmy miejscowych (chyba) lodów, prawdopodobnie z wody zmieszanej z sokiem z owoców. Testowane były lody z melona oraz lody z czymś i z anyżkiem :)
Powroty o tej porze dają wyjątkową okazję podziwiania miejscowego, górzystego krajobrazu oświetlanego prawie zachodzącym słońcem. A do apartamentu dotarliśmy w sam raz na zachód słońca. Wiktor przebudził się tylko na kolację, a Amelka też wkrótce poszła zmęczona spać.