Zgłodniawszy wróciliśmy do miasta, gdzie po małym spacerze spoczęliśmy w restauracji. Dziś pizza, spaghetti carbonara i kurczak dla dzieci. I oczywiście sangria :) Wiktor odmówił jedzenia kuraka i najpierw wciągał mój makaron a potem szarpał kawałki pizzy :) Na deser przyszedł jeszcze sernik z jagodami. Całość za 36 euro. Wyjeżdżając zapolowaliśmy jeszcze na kilka wiatraków ;-)
Jeszcze raz przejechaliśmy przez wydmy i od drugiej strony dotarliśmy do La Oliva, żeby zerknąć na typowy dom hiszpański z XVII wieku - Casa de Los Coroneles. Równie ładnie prezentował się kościół z XVIII wieku.