W ramach relaksu dzień zaczynamy (po śniadaniu oczywiście) od basenu. Dziś też chmury na niebie, ale ciepło jak zawsze. Dzieci trochę się popluskały z brodziku, ale jakoś bez przekonania. Aga zjechała ze zjeżdżalni do dużego basenu, więc Amelka zaraz do niej na ręce, żeby ją przetransportować z jednego brzegu na drugi. Wiktor chętnie podchodzi do brzegu basenu, może nawet usiąść na drabince, ale wejść już niekoniecznie. Za to po drabince na zjeżdżalnię wchodzi błyskawicznie ;-) W poprzednich dniach zawsze go zdejmowałem z samej góry, co budziło jego protest. Dla odmiany dziś dałem mu szansę zjechać :) Oczywiście trzymając cały czas za ręce i zatrzymując przed powierzchnią wody, w której już czekała na niego Mama :) Sądząc po minie Wiktora zjazd był super, perspektywa lądowania w wodzie niekoniecznie ;-) Starsza siostra nie byłaby sobą, gdyby nie chciała zjechać jak brat :D Musieliśmy tylko dopracować szczegóły: Amelka musiała zjeżdżać w czasie, gdy brat zmierzał do drabinki ;-)
Pogoda jednak nie sprzyjała długiemu pluskaniu, więc wróciliśmy do apartamentu. Wiktor poszedł spać. Zrobiliśmy zmywanie podłogi. Wypiliśmy piwo. Popływałem w naszym basenie widocznym z tarasu.