W ramach dostarczania dzieciom niesłabnących atrakcji płyniemy dzisiaj na wyspę Lobos. Dojeżdżamy do Corralejo, kierujemy się do portu i parkujemy w pobliskiej uliczce. Po prawej stronie znajdujemy budkę, w której sprzedają bilety na prom. Szybka wymiana gotówki na bilety (30 euro) i udajemy się na prom.
Niebo zachmurzone i słońce z trudem i dość rzadko przenika przez chmury. Punktualnie o 12-tej odbijamy od brzegu i przestajemy obserwować załadunek samochodów na duży prom na Lanzarote. Rejs trwa jedynie 15 minut, ale dzieci i tak zadowolone. Wcześniejsze plany zakładały plażę, obiad i spacer do latarni. Pochmurne niebo i wiatr skłoniły nas do zmiany planów. Najpierw latarnia a potem zobaczymy. Drogowskazy dla obu wersji dróg (prawej i lewej) pokazywały czas dojścia 50 minut. Wybraliśmy wschodnią (prawą) drogę, koło knajpy, osiedla i zatok. No nie jest to wersja dla wózków dziecięcych, zwłaszcza wersji miejskiej ;-) To pewnie o tej drodze czytała Agnieszka w internecie. Mimo to da się przejść :) choć na niektórych - na szczęście krótkich - odcinkach wózek musiał być niesiony. Za to droga bardzo widokowa. I tylko miałem wrażenie, że dziwnym trafem jesteśmy już w połowie wyspy, ale Lanzarote ;-) bo idziemy i idziemy, 50 minut dawno minęło, a latarni nie widać :) Po dwóch godzinach jednak dotarliśmy. Wiktor zasnął na moim ramieniu, więc on nie załapał się na widok latarni. Powrót dla odmiany ścieżką zachodnią (lewą), która prawie na całej długości swobodnie przejezdna nawet dla naszego wózka :)
Z posiłku na wyspie zrezygnowaliśmy i zdążyliśmy jeszcze poleżeć prawie godzinę na plaży. O 17-tej zabrał nas prom do Corralejo.