W drodze powrotnej zatrzymujemy się na chwilę w Pajara (kościół zamknięty, więc ciekawy ołtarz niedostępny) a później przy punkcie widokowym z wiewiórkami. Na szczęście są i tym razem, więc teraz także Wiktor może się do nich śmiać :)
Dojeżdżamy do miasteczka, gdzie był rano objazd. Po fieście prawie nie ma śladu: objazdu brak, ostatnie samochody szykują się do odjazdu, namiot pusty. Co to za fiesta, co kończy się przed południem? No trudno, jedziemy do Betancurii, historycznej stolicy Wysp Kanaryjskich i Fuerteventury. Jest tu najstarszy kościół na wyspie.
Do apartamentu docieramy na tyle wcześnie, że idziemy skorzystać z basenu. I choć woda jest dużo cieplejsza niż rano, to wiatr szybko wygania nas z basenu.