Rano wszyscy uznaliśmy, że Mik po nocnej walce z naturą zasługuje na miano "zwłok" ;-) Ruszamy z nadzieją, że nie trzeba będzie zbyt często stawać... Tym razem wybieramy dłuższą drogę przez Czechy, za to autostradą. Na początku były 3 małe koreczki z powodu robót drogowych, ale na szczęście dalej już było "z górki". Dodatkowe krótkie postoje na zakup winiet na Słowacji (tu też już elektroniczne, jak na Węgrzech) i w Czechach (tu naklejka po staremu). Obiad Aga proponowała w Brnie, ale trzeba by zjechać do miasta, więc jedziemy do Wyszkowa, gdzie mamy znaną miejscówkę (Hotel Atrium). I do tego doszło, że piwo zamówiłem tylko ja (kierowca), a reszta nie :) Tak więc zmiana kierowcy i Aga dowiozła nas szczęśliwie do domu.