Zawiedzeni niedostępnością jaskini w dniu wczorajszym postanawiamy odwiedzić jakąś inną. Na szczęście samolot mamy wieczorem, więc czas mamy. Zdążamy jak zwykle rano popływać w basenie. Kilka dni wystarczyło, by dzieci wskakiwały do wody ;) a Amelka prawie nurkuje :)
Na Gozo są 2 jaskinie pod budynkami udostępniane przez prywatnych gospodarzy. Nie mam przekonania do ich atrakcyjności i wybieramy najdłuższą, ponad 150 metrową jaskinię na Malcie. Zgodnie z planem opuszczamy mieszkanie w południe, dojeżdżamy do promu, za który dopiero teraz płacimy (kurs na Gozo jest bezpłatny, o ile ktoś tu zostanie ;) ). Po drodze przejeżdżamy przez Mgarr, gdzie oddajemy klucze od mieszkania w Mosta. Klucz został przez Agę zapakowany razem z moimi spodenkami a przy zdaniu mieszkania nawet nikt nie zapytał, gdzie jest klucz :)
Tankujemy na stacji Shell. Płatność kartą możliwa, ale doliczają prowizję, więc nie korzystam. Zatankowaliśmy do pełna z trudem, bo panu z obsługi pistolet odbił już w połowie baku :) Koszt 38€
Parking przy jaskini nawet spory i raczej pusty. Jaskinia wraz z wystawą była dostępna do zwiedzania już w 1936 roku. Odkryto poszczególne warstwy, które z wiekami pokryły dno jaskini. Dzięki temu w gablotach można oglądać kości dawnych zwierząt.