Koło apartamentu mamy betonowe nabrzeże. Ruszyliśmy w stronę Zadaru. Za Seline zjechaliśmy z drogi i znaleźliśmy kawałek osłoniętej kamienistej plaży, gdzie mogliśmy w pełni korzystać ze słońca i morza. Dzięki akumulatorowej pompce szybko nadmuchaliśmy rękawki, koło i żółwia. Woda przy tym upale nie wydawała się aż tak ciepła (a może jeszcze nie jest - przecież to 1. lipca), ale reszta towarzystwa już pluskała w wodzie. Amelka na żółwiu leniwie pchana wiatrem w stronę sąsiedniej plaży została przeze mnie zatrzymana. Chętnych na żółwia nie było, więc ja na nim zawisłem. Aż do momentu, gdy Aga chciała objąć żółwia w posiadanie. Wiatr był jednak szybszy. Żółw bez obciążenia pognał wzdłuż brzegu i nie miałem szans dogonić go płynąc w sandałach i okularach...
Po plażowaniu pojechaliśmy wzdłuż zatoki po drugiej stronie, ale żółwia nie znaleźliśmy :)
Na obiad wstąpiliśmy do miejscowości Starigrad-Paklenica. A po powrocie popływaliśmy jeszcze w naszej zatoczce.