Zgodnie z przepowiedniami ;-) wieczorem zaczęło padać. Wiało i popadywało (chwilami dość mocno) całą noc. Rano jeszcze przelotnie zawiało deszczem i zgodnie prognozami taka pogoda do końca dnia, w całej okolicy. Chmury szły od północy, więc decyzja była prosta: jedziemy do Splitu.
Dojechaliśmy po 14-tej na jakieś straszne korki w centrum i na wylotówkach w obie strony. Jeszcze padało. Zgodnie z planem zaparkowaliśmy w centrum handlowym Joker (3 godz. gratis) i zaczęliśmy od obiadu. Dzisiaj głównie chińskie, choć Wiktor nadal z krewetkami ;-) Potem małe zakupy, Makary w tym czasie okupuje różne pojazdy. Podjeżdżamy bliżej starego miasta (znowu aplikacja wskazała nam odpowiedni parking). Pokazujemy starszym dzieciakom, gdzie już byli, choć tego nie pamiętają :-) Pałac Dioklecjana zbudowany na przełomie 3 i 4 wieku. Ruiny pałacu i okliczne stare miasto jest wpisane na listę dziedzistwa UNESCO. Przejaśnia się i po chwili mamy już piękne błękitne niebo a my chodzimy sobie po wąskich uliczkach.
Choć jest późny wieczór, to w stronę Omisu nadal jest mały korek. Nie potrafię znaleźć przyczyny: brak robót drogowych, brak zwężenia jezdni, brak przeszkadzającej sygnalizacji świetlnej. Chyba po prostu takie miejsce ;-) Jakoś godzinę wcześniej Aga przypomniała, że prognozy mówiły o burzach a były tylko deszcze. Teraz jak na zawołanie nad Omisem widzimy błyskawice :-)