Geoblog.pl    juwicze    Podróże    Miodowy miesiąc    Most na rzece Kwai
Zwiń mapę
2011
03
sie

Most na rzece Kwai

 
Tajlandia
Tajlandia, Kanchanaburi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11655 km
 
Pobudka o 6-tej. No ostatecznie o 6:20 :) Prysznic zbiegamy na śniadanie. Może zdążymy zjeść, bo wydają od 7-ej, a bus też ma być o 7-ej :) Ale jak wiadomo podawane godziny są dość umowne, więc jest szansa. Oddajemy Asusa do przechowania i zamawiamy: Agnieszka zestaw z owocami, ja omlet z tostami i bekonem. Śniadanie jakby mniej "wypasione" niż ostatnio, ale najważniejsze, że jest :)
Spokojnie zjedliśmy i czekamy. Przyjechał jeden bus, zabrał jednego turystę i pojechał. Czekamy. Wreszcie wbiega pilotka, sprawdza kwit i idziemy za nią. Miejsce zbiórki jest na Kaosan. Czeka tam już kilka osób, w tym lekko zniecierpliwiona rodzina z małym dzieckiem. A to był dopiero początek, bo jednych turystów wyprawiono, innych dostarczano, a my ciągle w tym samym miejscu. Tym razem jednak organizacja tajska zawiodła na całej linii - dopiero po 8-ej zapakowali wszystkich do minivana (weszło aż 15 osób, ale wszyscy mieli swoje fotele - nie był to public bus z Indonezji ;). Kierowca jechał dośc dziwnie: niby się chwilami spieszył (nic dziwnego - mamy spore opóźnienie), by nagle zwolnić i jechać w rządku z innymi. Potem jeszcze tankowanie gazu zajęło nam pół godziny, bo taka była kolejka do stacji. I znów gnamy i wyprzedzamy wszystkich, by po chwili zjechać na pobocze lub przejechać przez stację benzynową. Ostatecznie docieramy do mostu na rzece Kwai :) Mamy 20 minut na muzeum (po 40 batów) i 20 na most :) Załapujemy się na przejeżdżający właśnie pociąg. Pogoda dopisuje. Pilotka informuje o zmianie planów. Pociągi mają opóźnienie (?), więc teraz nie pojedziemy pociągiem, a zjemy obiad. Jedziemy spory kawałek, nad rzekę, gdzie jednak zamiast jeść wskakujemy do longtail boat. Miał być Bamboo Rafting, ale po obfitych deszczach poziom rzeki jest wyższy i rzeka szybciej spływa. Nasi flisacy na pewno by się tym tak nie przejmowali ;-) Tak więc przepłynęliśmy sobie w hałasie silnika na dużej prędkości, lekko ochlapywani wodą, kawałek w górę rzeki i z powrotem. Dopiero teraz zjedliśmy lunch.
W busie lekkie przetasowania, bo jest kilka grup, każda wykupiła wycieczkę z innym programem :) Teraz będziemy mieć przejażdżkę na słoniach. Ledwo zrobili nam pamiątkowe zdjęcia i wyjechaliśmy (wyszliśmy?) na drogę, jak z ciemnej chmury zaczęło kropić. Na szczęście nie mocno i przestało padać nim zsiedliśmy ze słonia. Przejazd do kolejnej atrakcji: wodospad. Ten rzeczywiście robi wrażenie i na dodatek nie trzeba nic płacić :) I jeszcze gratis Agnieszka dostrzega super kraba. Schował się pod kamieniem, ale gdy po wodospadzie wróciliśmy do niego, był znowu na zewnątrz. Robię całą serię zdjęć z teleobiektywem. Moje i Agnieszki zdziwienie budzi gość, który zauważa, że robię zdjęcia, wyciąga aparat i wycelowuje... w jakiś krzak całkiem obok kraba :D
Pozostaje nam jeszcze przejazd pociągiem. Płacimy po 100 batów (nie był w cenie wycieczki) i zajmujemy miejsca przy oknie. Pociąg prawie z klimą, czyli wentylatory pod sufitem, w oknach spuszczane metalowe żaluzje :) Najciekawszy jest odcinek ze starym drewnianym wiaduktem poprowadzonym wzdłuż rzeki przy zboczu góry. Tutaj też jedzie najwięcej turystów, jak i dzieci szkolnych. Napoje puszkowe roznoszone w metalowym wiaderku z lodem. Pani biega z aparatem dla małp i cyka wszystkim fotki. Okazuje się, że pod koniec podróży już ma gotowe "bilety" z nadrukowaną naszą podobizną :) Ach, ta technika ;-) Ostatni przystanek, wszyscy piloci nawołują, by wysiadać. Tłum turystów wali do wyjścia i dalej na parking. Zamieszanie, bo minivany chcą jak najszybciej odjechać :) Kompletujemy naszego busa do Bangkoku (znów inny skład turystów) i ruszamy. Za2 godziny powinniśmy być na miejscu. Po drodze znów tankujemy gaz, jakaś inna pilotka wygania nas z busa: toalety, sklep. To idziemy po zimną kawę. Gdy wychodzimy nasz bus właśnie rusza spod dystrybutora i zamiast się zatrzymać koło sklepu, prawie wyjeżdża na drogę. Dwie inne osoby puszczają się w pogoń :) Spokojnie dochodzę do busa. Dopiero teraz kierowca wpada na pomysł policzenia turystów... Wysiadamy prawie koło naszego hotelu i spokojnie mijamy taksówkarzy oferujących przejazd do hotelu :)
Wycieczkę kupiliśmy wczoraj z lekką promocją i płacąc Visą (1200 batów za 2 osoby).
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (25)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Mirka66
Mirka66 - 2011-08-04 20:14
Pieknie,pieknie..... pieknie.
 
juwicz senior
juwicz senior - 2011-08-05 18:16
przeminęło z wiatrem, przeleciało samolotem .......wrażenia zabrane - pora wracać.
 
 
juwicze
Juwicze
Agnieszka i Jerzy Wartałowicz
zwiedzili 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 476 wpisów476 212 komentarzy212 3905 zdjęć3905 1 plik multimedialny1
 
Nasze podróżewięcej
27.06.2021 - 10.07.2021
 
 
19.07.2020 - 02.08.2020
 
 
14.08.2019 - 18.08.2019