Geoblog.pl    juwicze    Podróże    Miodowy miesiąc    zwiedzanie bez tuk-tuk'a i taxi ;-)
Zwiń mapę
2011
04
sie

zwiedzanie bez tuk-tuk'a i taxi ;-)

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11768 km
 
Brak okna na świat zewnętrzny ma też dobre strony: stan pogody poznajemy przy zejściu na śniadanie. Dziś też świeciło słońce :) Zaczynamy od spaceru w stronę Grand Palace, mijamy go, a po drodze paru usłużnych kierujacych nas do głównego wejścia :) Na propozycje tuk-tuk'ów prawie nie reagujemy. Mijamy świątynię Wat Pho. Alu tu dzisiaj dużo autokarów! No tak, my jednak byliśmy we wtorek dużo później... Tymm razem świadomie wsiadamy na prom i po chwili jesteśmy po drugiej stronie rzeki, a przed nami świątynia Wat Arun (wstęp po 50 batów). Wypożyczamy jeszcze chustę dla Agnieszki (20 batów), bo dziś swojej zapomniała. Ze światyni mamy wspaniały widok na miasto, rzekę, a i królewski pałac nieźle widać. Tylko trzeba uważać, bo schody baaardzo strome :)
Wracamy promem i przesiadamy się do tramwaju wodnego. Tym razem z pomarańczową chorągiewką i dopływamy do przystanku numer N 5 (bilety po 15 batów). Stąd jest najbliżej do chińskiej dzielnicy. Może nie trafiliśmy we właściwe miejsce, ale ChinaTown w Singapurze jest zupełnie inne i bardziej nam się podobało. Tutaj każda ulica bądź jej część jest związana z konkretną branżą: silniki, pompy, części samochodowe, drewniane listwy ozdobne, drzwi wewnętrzne i wejściowe. Tak dochodzimy do świątyni Złota Góra (Wat Saket). Po wygodnych schodach wchodzimy na górę i podziwiamy panoramę miasta. Upał zmusza nas do poszukania orzeźwienia. Najpierw w sklepie 7 eleven wypijamy niemal na miejscu Sprite'a. Dzięki tramwajowi wodnemu (tym razem płacimy za przejazd, po 12 batów) przenosimy się w rejony centrów handlowych, gdzie sprawna klimatyzacja studzi nasze ciała :) Chodzimy między stoiskami, zalegamy przy mrożonych napojach na prawie 2 godziny i uzupełniamy fotki w blogu, by wreszcie udać się na przystanek autobusowy. Tym razem autobusy kursują raczej normalnie i wkrótce przyjeżdża numer 60. Zajmujemy miejsca, z nawiewu leci mile chłodne powietrze, konduktor pobiera opłatę po 12 batów i spokojnie czekamy na nasz przystanek. Chyba 3/4 czasu podróży to był czas stania w korku. Ale temperatura była ok, z głośników nadawało jakieś radio i chwilami nawet muzyka. Czego chcieć więcej? No chyba tylko czegoś do jedzenia, bo to już przyszła ta pora ;-) Z przystanku idziemy więc prosto na Rambutri, by coś zjeść, a potem spacerujemy jeszcze kupując to i owo :)
Zrobiliśmy dziś test w hotelu. Od początku nie wywieszaliśmy zawieszki "Proszę posprzątać" i w związku z tym nie pojawia się codziennie świeża woda mineralna, a dziś nie uzupełniono papieru toaletowego. Czy zawieszkę należy rozumieć zupełnie inaczej :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
juwicze
Juwicze
Agnieszka i Jerzy Wartałowicz
zwiedzili 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 476 wpisów476 212 komentarzy212 3905 zdjęć3905 1 plik multimedialny1
 
Nasze podróżewięcej
27.06.2021 - 10.07.2021
 
 
19.07.2020 - 02.08.2020
 
 
14.08.2019 - 18.08.2019