Trudno było zachęcić Amelkę do spania. Ostatecznie padła koło 1-ej w nocy. Ale wstała normalnie, czyli o 6-tej. Zjadła, leżała sobie koło nas i tak sobie przysypiając dotrwaliśmy do pory śniadania (od 8:00). Szwedzki stół, zero obsługi i zero gości :) Amelka też zgłodniała i w trakcie jedzenia zasnęła. Udało nam się po 9-tej sprawnie zapakować do samochodu i w tym momencie już była wyspana :)
Szybko wyjechaliśmy na autostradę balatońską, włączyliśmy autopilota na 110 km/godz. ;) i do przodu. Amelka poddała się dopiero po godzinie - zasnęła :) I choć 20 km przed granicą z Chorwacją nadal spała, to jednak podjechaliśmy zatankować, bo to ostatnia stacja przed granicą. Tak więc cała trójka znów się posiliła. Na granicy kilka samochodów - nas odprawili szybko i bez zbędnych pytań. Jazda autostradą nieco nuży, więc w Chorwacji wybraliśmy drogę alternatywną. Amelka znów zasnęła. Liczyliśmy, że obudzi się przed Zagrzebiem i zatrzymamy się na obiad. Śpi. Wjeżdżamy więc na autostradę przed Zagrzebiem (bo będzie szybciej i za darmo :) i kierujemy się na Karlovac (znów płatna). Amelka ma wyczucie czasu ;) Budzi się. Przysypia na chwilę i budzi się na dobre. A mamy 10 minut do Karlovaca, więc decydujemy dociągnąć. Zjeżdżamy z autostrady (18 zwierzątek - czyli Kun), mijamy miasto i szukamy przydrożnej Konoby. Jak na złość kilometry mijają i nic. Agnieszka postanawia: stajemy gdziekolwiek, gdy w najbliższej wsi nic nie będzie. Na szczęście już w następnej była knajpa :) Po obfitym obiedzie (solidne porcje sznycli) wracamy na autostradę, by przed nocą dojechać do celu. Mijamy fantastycznie długie tunele pod Kapelą (głównie pod Małą :) i skręcamy nad wybrzeże (autostrada 30 Kn). Przed 19-tą stawiamy się na przystani. Najbliższy prom o 19:30 (we wrześniu są co godzinę). Płacimy gotówką 132 Kn (17*2 i 98). Innej opcji nie ma :(
Amelka z zainteresowaniem przygląda się, jak odbijamy od brzegu, a po 10 minutach jesteśmy na Otok Rab. Zrobiło się ciemno. Po 20 minutach jesteśmy na miejscu. Nas apartament jest 200 m od
głównego budynku, ale to może lepiej że dalej od restauracji. Mamy kuchnię z jadalnią, sypialnię, sporą łazienkę i duży taras. Łóżeczko turystyczne też się zmieści w sypialni :) Amelka po kąpieli i kolacji bez problemu poszła spać.
Ja natomiast wybrałem się po piwo, ale po 21-ej poza sezonem wszystko zamknięte, więc pozostała restauracja gospodarzy. Na niebie błyska się, ale burza znika gdzieś w oddali. Siedzimy na tarasie i rozkoszujemy się Karlovacko :) Chwilami coś kropi. Wreszcie chowamy się do środka. Ciekawe, jaka będzie jutro pogoda...