Amelka skończyła kolejną drzemkę, więc to dobra pora, żeby coś zjeść. Jak na złość w okolicy są tylko kawiarnie. docieramy do strefy tylko dla pieszych - ogródków całe multum, ale nadal tylko barowe / kawiarniane. Znajdujemy tratorię, w menu jest nawet tiramisu! Ja zamawiam kluski, Agnieszka łososia i koniecznie bierzemy po tiramisu. Zjedliśmy dania główne, Agnieszka domówiła kawę, a tiramisu nie ma. Wreszcie Agnieszka się upomniała. Tiramisu podano. Wyglądało jakby na półtorej porcji :) Szkoda, że nie było tak dobre, jak to w Pradze ;-) Poprosiliśmy o rachunek. Kelner coś tam powiedział, chyba że poprosi naszego kelnera. Czekamy. Znów podszedł ten pierwszy, upewnił się, że nie chcemy kawy czy czegoś innego i poszedł. Czekamy. Czekamy. Zostawiamy 50 kn i powolnym, jednostajnym krokiem wychodzimy z ogródka.