Po wczorajszej wycieczce dziś w planie plażowanie. Tym bardziej, że Mikołaje dziś ostatni dzień pobytu, więc nawet plażowanie na maksa :) Mieliśmy wyruszyć na plażę zaraz za nimi, ale trochę nam się przedłużyło, głównie z powodu Amelki. To był chyba najtrudniejszy dzień, przynajmniej pierwsza połowa. Ale daliśmy radę i dotarliśmy na plażę lekkim popołudniem :)
Właściciele też dzisiaj walczyli z odpływem wody, bo ostatni deszcz dowiódł, że nie działa, jak zaplanowano. Całe szczęście, że Ciovo jest raczej górzyste, więc woda szybko spływa. Choć trzeba przyznać, że taka spływająca ulica też robi wrażenie. Te wczorajsze widowiskowe błyskawice oglądaliśmy dziś jeszcze raz na fotkach w relacjach internetowych wiadomości - do tego czasu nie byliśmy świadomi, jakie zniszczenia w okolicy poczyniły ulewy.
A dziś pogoda jak marzenie - słońce nonstop. Woda ciepła. Amelkę po dłuższej chwili udało się namówić do... kąpieli? Nie, oczywiście, że nie do kąpieli, tylko do rzucania kamieniami do morza z brzegu :) Wiktor miał dziś dzień spania. Tak więc jadł, ulewało mu się i szedł spać na dłużej niż pół godzinki :)
Na obiadokolację mieliśmy pójść do pobliskiej restauracji, ale sezon tutaj już się kończy: nie dość, że zamówić można już tylko pizzę (i to chyba ze 3 rodzaje), to tylko na wynos. Więc pojechaliśmy do "naszej" konoby. Dziś jedliśmy w środku, bo nieco chłodniej, a i pora późniejsza. A teraz pożegnalne piwo z przyjaciółmi :)