Dzisiejsze zapasy jedzenia na plaży były mizerne, więc choć Wiktor ciągle spał, to o 16-tej ruszyliśmy do polecanej restauracji. Gdzie nie tylko można zjeść, ale również kupić świeży, własnego wypieku chleb. W Omisie skręca się w górę rzeki (przy moście, południowa strona). Po prawie 5 kilometrach jest pierwsza restauracja i nawet chleb też tam pieką. Weszliśmy, co nie było tak łatwe z dwójką śpiących dzieci i prawie zamówiliśmy. Jednak Aga stwierdziła, że to chyba nie o tę restaurację chodziło, więc już tylko z jednym śpiącym dzieckiem (i to tym starszym :) ruszyliśmy dalej. Następna restauracja okazała się tą właściwą :)
Była ryba z rusztu i talerz mięs. I oczywiście chlebek :) Cały bochen chleba kosztuje 100 kuna (!), mały (a raczej połowa) 50 kuna, natomiast porcja 8 kun (to taka raczej solidna porcja). Amelka wstała w sam razem na drogę powrotną - w restauracji przydał się wózek jako leżanka. ;-) Gdyby nie spała, to pewnie by skorzystała z placu zabaw. Dorośli mogą też rozegrać partię szachów (takich większych na ziemi). A samą rzeką można spłynąć (rafting!).