Ruszyliśmy przed 12-tą i utknęliśmy w korku przed mostem na dobre pół godziny. Aga zdążyła nawet wyskoczyć na ostatnie zakupy ;-)
Już kilkanaście kilometrów dalej niebo zaczęło przebłyskiwać i w połowie drogi do Szybenika po deszczu nie było śladu. A w okolicy Zadaru było całkiem słonecznie. Na wysokości Plitwickich Jezior utknęliśmy w korku. Posuwaliśmy się bardzo wolno. A dlaczego? Bo kierowcy nie potrafią jeździć. Tunel był w remoncie i ruch odbywał się jednym tunelem w dwie strony, czyli z dwóch pasów autostrady robił się jeden. I stąd korek na jakieś 6 km. Nawt chcieliśmy przeczekać korek na parkingu (nie znając przecież przyczyny), ale parking był tak zapchany, że zrezygnowaliśmy.
Autostrada mniej więcej od Varażdina ma poważny brak: brak stacji benzynowej przez dłuższy odcinek. Najbliższa jest dopiero na Węgrzech i to też chyba z 50 km od granicy. Zbliżając się do Bratysławy mogliśmy podziwiać spektakl światło i dźwięk, tzn. w zasadzie tylko światło, bo dźwięki nie dochodziły ;-) Błyskało się naprawdę mocno i towarzyszyło nam przez dobre 100 km.
O 23:35 zajechaliśmy na parking Chopin Airport Hotel Bratislava.