Dla Amelki największą atrakcją dnia dzisiejszego to chyba był przejazd autobusem. Tramwaj też się podobał, ale mniej. Nam jeszcze mniej, bo nie był niskopodłogowy a nasz wózek jest mało wygodny do wnoszenia po schodach. Dlatego w powrotnej drodze wybraliśmy przejazd dwoma autobusami, by uniknąć tramwaju :)
Pogoda dopisała: słońce grzało (26 st.) i zamek prezentował się okazale w słońcu. Stąd też rozciąga się ładny widok na miasto. Amelka także znalazła coś dla siebie: plac zabaw :) a Wiktor zasypia.
A na starówce sporo zorganizowanych grup turystów, więc chwilami jest gwarno i tłoczno. Znajdujemy knajpkę ze słowackim jedzeniem i siadamy. Zamówienie tradycyjnego gulaszu z knedlikami okazuje się niemożliwe, bo już się skończył. Zamawiamy więc inne mięsa, byle z knedlikami ;-) Wiktor śpi nadal, chmurzy się i przez chwilę pada rzęsisty deszcz. Robi się nieco chłodniej, więc rzucamy jeszcze okiem na divadlo i rynek, a potem kończymy zwiedzanie na dziś.
Przesiadka autobusowa wypada nam na dworcu głównym - to miejsce pamięta jeszcze stare czasy ;-) Wstępujemy też do centrum handlowego koło hotelu, ale nic ciekawego nie wypatrzyliśmy :)
A wieczorem śledzimy nerwowo w internecie zmagania naszych siatkarzy z drużyną Brazylii. I mamy mistrzostwo! Brawo! :)