Gospodarze organizują dzisiaj grilla, więc nie ruszamy się z miejsca, bo jakoś mamy problem z wcześniejszym powrotem do apartamentu :)
Godziny przedpołudniowe to drzemka Wiktora, dziewczyny na basenie, a ja trochę sprzątam i uzupełniam wczorajszy wpis, a także walczę z fotkami do zamieszczenia na blogu. Muszę wymyślić nową procedurę, bo do tej pory mieliśmy ze sobą tablet z Androidem, a tym razem wzięliśmy Maca.
Druga runda w basenie już w komplecie. Wiktor już sam zsuwa się do brodzika, a czasami nawet sam wychodzi :) Amelka po małych oporach pływa w kółku :) A potem nawet weszła z nami do dużego basenu. Wiktor jednak woli brodzik, choć ze zjeżdżalni to chyba by zjechał ;-)
Na obiad odgrzaliśmy sobie paellę, a dzieci jakoś wybredne były: Amelka poprzestała na parówce, Wiktor zadowolił się kukurydzą z puszki. Trzeba było kupić coś jeszcze na grilla (dla dzieci mieliśmy filety z kurczaka). Ryzykując zaśnięcie dzieci w samochodzie ruszyliśmy w komplecie do najbliższego marketu. Skarby faktycznie zasnęły po 2 kilometrach. Po niecałej godzinie byliśmy z powrotem, dzieci niechętnie wstały (zwłaszcza Amelka), ale podczas grilla rozkręciły się na dobre. Amelka nawet przytulała się do gospodyni, a Wiktor karmił psa gospodarzy. Wieczór upłynął bardzo miło i smacznie, trochę po hiszpańsku (sok i nalewka z kaktusa, sosy) a trochę po niemiecku (kiełbasy, piwo).