Po 2 - 3 nietrafionych próbach rozbijamy się na plaży w Puerto Lajas. Luźno, plac zabaw zaraz na plaży, ciemny, nagrzany piasek. Słońce grzeje na pełnych obrotach. Chmury zatrzymały się na północ od nas, więc nawet dalsze szukanie w tamtym rejonie nie miało by sensu. Zajmujemy wolny parasol bambusowy, żeby mieć trochę cienia. Lokalne banany dojrzały po jednym dniu i teraz są już bardzo smaczne :)
Po plaży jedziemy na pizzę do Antigua. Znów nie mamy szczęścia - wprawdzie restauracja jest czynna, ale z powodu Fiesta wybór dań jest ograniczony. Zamawiamy pizzę Summer i Lasagne. Obie potrawy niepokojąco szybko pojawiły się na stole. Moja lasagne została w całości dla mnie. Może to i lepiej, bo duża nie była. Z drugiej strony jednak robię lepszą ;-) Agi pizza była na tyle duża, że podzieliła się nią z dziećmi. Zresztą dzieci dużo nie zjadły. Ale właściciel (chyba) był bardzo miły i dużo mówił (więc może nawet był Włochem ;-) nie zważając, że nie znamy języka :) Dostaliśmy nawet baloniki dla dzieci oraz ciastka na deser :) Całość za 25 euro.
A pluskanie w basenie było tylko symboliczne, bo u nas też brak słońca, więc przy wietrze w wodzie szybko robiło się zimno.