Chwilowo autostrada kończy zaraz za Szumen. Dopiero co zjedliśmy bułki przygotowane na podróż, więc dzieci na obiad w Ruse odpowiadają negatywnie. Tankujemy więc tylko tańszą benzynę (choć akurat zwykłej 95 nie było czy coś), jemy lody, co nie jest takie łatwe przy 38 stopniach w cieniu i jedziemy pokonać Dunaj wysokim mostem (koszt 4 lewa za samochód). Po stronie bułgarskiej wyboje i ograniczenie prędkości do 40 km/godz., od połowy mostu równiutki asfalt. Można?
Za mostem wspólna odprawa bułgarsko-rumuńska. Kolejka niby niedługa, 3 stanowiska czynne a z 15 minut w plecy. Droga do Bukaresztu po 2 pasy w każdą stronę, dozwolone 100 km/godz. pomijając ronda i miejscowości (50 km/godz.). Ruch zdecydowanie większy niż w Bułgarii, stan dróg lepszy, poziom umiejętności kierowców jakby słabszy, ale może to przez większy ruch...
Chcieliśmy na chwilę zatrzymać się w stolicy, ale nawigacja wyliczała nam coraz późniejszy dojazd do pensjonatu a na stronie info, że zameldowanie do 20-tej. Decydujemy więc tylko na postój na obiad w McDonald's. Znajdujemy po trasie przy parku, gdzie chyba też był aquapark albo wesołe miasteczko (oooo... "wesołe kółko", czyli diabelski młyn), więc przy okazji tłumaczenie, że teraz nie mamy na zabawy czasu...
W McDonald's ostry reżim sanitarny: ograniczona liczba zamawiających w lokalu, wszyscy w maseczkach, jedzenie na wynos albo przy stolikach na zewnątrz, ruch wchodzący oddzielony od wychodzącego. Brak automatów do zamawiania, więc jest ciężko, zwłaszcza w maseczkach i przez szybę :) Ale sukces! I jeszcze zabawki (Minionki) pani dała do wyboru :) I słomki plastikowe :) Jak ja nie lubię tych z papieru.... i jak zaznaczę "bez słomki" to i tak dostaję :P Odwrotnie niż z keczupem :D