Po solidnym śniadaniu kierujemy się do tzw. strefy wellness, gdzie dzieci skutecznie opanowują basen (pod koniec byli praktycznie nasi + jedna młodsza koleżanka). Ja skorzystałem bez tłoku z sauny miodowo-ziołowej. A gdy już skutecznie się odmoczyliśmy i odpoczęliśmy, to wreszcie wyszliśmy z hotelu :)
W pobliskiej restauracji zjedliśmy prawdziwie domowe dania (były 2 do wyboru) i ruszyliśmy na wycieczkę rowerową. Pomysł przejechania nad brzegiem Pilicy musieliśmy zarzucić po kilkuset metrach - za dużo było piachu. Wróciliśmy więc pod hotel i pojechaliśmy prosto nad zalew. Od razu lepiej. Ale upał wyciskał z nas siódme poty. Na szczęście przepowiadane burze nie nadeszły. Aga w tym czasie odprężała się w kapsule floatingowej :)
Basen czynny do 21-ej - obowiązkowo więc powtórka porannej rozrywki przed kolacją ;-)