Spokojnie jemy bardzo dobre śniadanie i podjeżdżamy na parking do miasta. Historia Ptuj sięga I wieku naszej ery, gdy legiony rzymskie stacjonowały tutaj w warownym obozie. Nad miastem góruje zamek biskupów salzburskich z przełomu XI/XII wieku. Po godzinnym spacerze ruszamy lokalnymi drogami w stronę Chorwacji. Makary jak zwykle zasypia, więc tankowanie zostawiamy na później.
Nawigacja melduje lekki korek koło Zagrzebia i faktycznie trochę wolno poruszamy się przed bramkami autostradowymi w kierunku Rijeki/Splitu. Możemy się tylko pocieszyć, że w drugą stronę korek jest duuużo dłuższy. Przez kilkanaście kilometrów samochody praktycznie stały a przez następne 20 km ruch był duży i miejscami powolny. My też chwilami musieliśmy mocno zwalniać, choć powodu żadnego nie było widać.
Odbiliśmy w kierunku Splitu, zrobiło się spokojniej na drodze i na stacji benzynowej też już nie było kolejek do wszystkich dystrybutorów. Ale na obiad zjeżdżamy z autostrady do lokalnej restauracji Gradina w Josipdolu. Mieliśmy szczęście, bo pół godziny później zamykali się dla okazjonalnych smakoszy i urządzali przyjęcie weselne.
Niestety trzeba było wrócić ten kawałek do zjazdu z autostrady - to jedyna wada, bo obiad solidny i smaczny. Ustawiam tempomat i jedziemy dalej.